Moje życie - moje powołanie!...
Nie mam pięknej definicji powołania - mogę jedynie w zarysie przedstawić to jak Bóg przygotowywał mnie do powiedzenia Mu: „tak”... Jak delikatnym głosem mówił w moim sercu. Wszystkiego, bowiem nie da się opisać, co dzieje się w duszy... Jak pamiętam, Pan Jezus od mego dzieciństwa prowadził mnie do Swej bliskości. W dzieciństwie często rozmawiałam z Nim, śpiewałam z książeczki różne pieśni, jednak moją ulubioną była „Barka”, a zwłaszcza mocno dotykały mojego serca te słowa: „PAN KIEDYŚ STANĄŁ NAD BRZEGIEM”. Chowałam się gdzieś daleko, żeby nikt nie słyszał jak je śpiewam. Rodziła się we mnie tęsknota miłości i do miłości - to była moja cicha tajemnica, o której nikt nie wiedział tylko On i ja... Czas mijał: dojrzewanie, pierwsza miłość, przyjaźnie, szkoła zawodowa, w czasie której przygotowywałam się do zawodu fryzjerki. Pewnego dnia koleżanka przyniosła mi zaproszenie na rekolekcje do sióstr do Krakowa. Postanowiłyśmy pojechać razem. To było moje pierwsze, tak szczególne, spotkanie z Jezusem. Siostra, którą poznałam mówiła o Nim, o Jego miłości do każdej z nas. Bardzo to przeżyłam. Mówiła, jak z Nim rozmawiać, jak pytać, jak Mu powierzać całe nasze życie z problemami i radościami, które niesie. Nie zapomnę tego do końca życia! Chciałam zostać w tym klasztorze i już nie wracać do domu. Myśl o Jezusie pochłonęła mnie całkowicie. Do sióstr jeździłam jeszcze przez dwa lata. Skończyłam szkolę i byłam pewna, że chcę być siostrą zakonną. Jednak przeznaczenie sprawiło, że nie wstąpiłam do tego zakonu gdzie jeździłam, natomiast wyjechałam do Francji, do sióstr Augustianek, które prowadziły tam szpital. Jako postulantka chodziłam do chorych. Tam przeraziło mnie cierpienie ludzi umierających na raka. To nie był mój charyzmat, ani moje miejsce. Zrezygnowałam... Wróciłam do Polski, zaczęłam pracować, układać sobie życie. Zamknęłam etap powołania do życia zakonnego, wycięłam Boga z mego życia. Chciałam przed Nim uciec, jednak On był w głębi mego serca i nie pozwalał na ucieczkę. Czasem powracała do mnie tęsknota za życiem zakonnym, lecz zabijałam to pragnienie, przypominając sobie uczucie, które towarzyszyło mi we Francji. Tak czas przemijał. Bóg jednak upomniał się o mnie poprzez osobę pewnego księdza, którego poznałam. Powiedział mi on, że już dawno powinnam być w klasztorze i służyć Panu... Zaskoczył mnie bardzo tymi słowami! On sam nie potrafił mi wyjaśnić, dlaczego tak powiedział. Wtedy coś we mnie pękło. Zaczął się intensywny czas modlitwy. Dziękowałam i prosiłam o zgromadzenie...
Aż w końcu znalazłam!
Jestem już 6 lat w Zgromadzeniu Sióstr Salwatorianek. Odkryłam moje powołanie do służenia Panu jako siostra zakonna. Wiem to i upewniam się każdego dnia, kiedy rano wstaję i mówię Mu: „Tak dla Ciebie Jezu - cała!”
s. Pia Zuziak
(śluby wieczyste złożyła w 2010)